niedziela, 30 grudnia 2012

kleszcz 5

Mama już nie jest pacjentką przychodni :)

Tylko po co był ten cały cyrk?

Nie można było tego głównego testu zrobić na początku, a nie czekać rok i trzymać wszystkich dookoła, poza służbą zdrowia, w niepewności?

niedziela, 11 listopada 2012

kleszcz 4

Kolejna wizyta Mamy w poradni skończyła się kolejną niewiadomą...
Jedyna zmiana polega na decyzji przetestowania, czy to jest borelioza, czy nie tym droższym badaniem. Jeśli wynik będzie jednoznaczny dostanie antybiotyk lub przestanie być pacjentką poradni ...

Tylko, że teraz to Mama nie może pozwolić sobie mieć boreliozę, bo ... trzy miesiące temu Tato miał zawał i teraz całe nasze życie toczy się wokół przywrócenia Go do używalności i Jego samodzielności :)

wtorek, 29 maja 2012

Haniu...

żadna historia nie jest więcej warta od teraźniejszości...
to co wczoraj, już minęło, ważne jest dzisiaj, jutro...


Pamiętasz ten tekst?


Tyle było dni do utraty sił
Do utraty tchu tyle było chwil
Gdy żałujesz tych, z których nie masz nic
Jedno warto znać, jedno tylko wiedz, że

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy

Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy

Pewien znany ktoś, kto miał dom i sad

Zgubił nagle sens i w złe kręgi wpadł
Choć majątek prysł, on nie stoczył się
Wytłumaczyć umiał sobie wtedy właśnie, że

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy

Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy

Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy?

Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Jak oddzielić nagle serce od rozumu?
Jak usłyszeć siebie pośród śpiewu tłumu?

Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy?

Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Jak odnaleźć nagle radość i nadzieję?
Odpowiedzi szukaj, czasu jest tak wiele...

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy

Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy

poniedziałek, 14 maja 2012

Don't cry for me Argentina

przez ponad rok w sąsiednim budynku na naszej wysokości mieszkali Argentyńczycy...tak się domyślamy, bo nad wejściem głównym wisiała flaga...
zaglądaliśmy sobie przez okna...
musieliśmy zasłony zasłaniać, żeby się nie gapili na nasze schody...
Kotek mrugał do nich oczkiem i nasłuchiwał odgłosów w dziwnym języku...
podziwialiśmy ich zdolność produkowania śmieci... wielkie niebieskie wory wypełnione pieluchami, papierowymi talerzami, opakowaniami po sokach, wypadały z pojemników na odpady... właściciel posesji musiał zamówić specjalny "podwójny", żeby wszystko spokojnie się mieściło...
przez kilka tygodni jeździli autem bez tablic rejestracyjnych!!! potem przywiązali je sznurkiem...
spotykali się w powiększonym gronie i tramwajami jeździli na wycieczki...
od paru dni nie otwierali okien i nie opuszczali żaluzji...
dzisiaj w południe MM zauważył brak flagi...
teraz chodzi po mieszkaniu i śpiewa "Don't cry for me Argentina"

niedziela, 6 maja 2012

sobota, 5 maja 2012

imieniny miesiąca


i już maj mamy... 



 
Czy Maja ma dziś imieniny, jak majowi przypadło, czy nie ma?


Długi majowy wekend dobiega końca...
Około 4,5 tysiąca zatrzymanych nietrzeźwych kierowców. 
Ciekawe, ilu po kilka razy w tym tygodniu :( 


Kolejna wymiana murawy 
na stadionach...






Żółty kolor modny w tym sezonie :) ......................................................................................................

niedziela, 29 kwietnia 2012

piątek, 27 kwietnia 2012

kleszcz 3

Dzisiejsza wizyta Mamy w poradni przebiegła szybko i sprawnie...
Opowiedziała panu dr, że miała załamanie formy trzy tygodnie temu, traciła władzę w nogach i w rękach, ale pomału wróciła do normy.
Pobrano Jej krew do wykonania testów, zapisano za 5 tygodni na kolejną wizytę i zalecono dbanie o siebie i obserwowanie organizmu. 
Pochwalono, że samo się zdrowie naprawiło. 
Uświadomiono, że tak często będzie się zdarzało, bo bakteria siedzi i się czai, kiedy się objawić i poszaleć, albo sobie grzecznie śpi i nie ujawnia ...
Niczego konstruktywnego...
I o co tu chodzi???


środa, 25 kwietnia 2012

Przyjaźń


Czy w dzisiejszych czasach kobieta w kwiecie wieku, czyli po pięćdziesiątce, może powiedzieć, że ma przyjaciółkę? 
I nie chodzi o Córkę, Mamę, tylko Inną kobietę, która ROZUMIE...

niedziela, 22 kwietnia 2012

kleszcz 2


 pani dr w przychodni - lekarz pierwszego kontaktu - poprzedniego dnia stwierdziła, że badanie krwi wykazało, że wskaźnik, którego norma wynosi 20-22, u Niej jest na poziomie 170, ponadto na wyniku napisano, że należy wykonać kolejny test; więc ona nie może wziąć odpowiedzialności na siebie za dalsze leczenie, musi zgłosić przypadek boreliozy, a Mamie dała skierowanie do szpitala zakaźnego i zaleciła zgłosić się do niego jak najszybciej...więc pojechaliśmy, 
w sobotę, z MM, 
Tato został w domu sam, spanikowany, co zrobi, gdy Mamę zatrzymają w szpitalu [ma cukrzycę, Mama codziennie kilka razy bada Mu poziom cukru, przestrzegają diet, każde swojej, boli Go kręgosłup, dwa koty]
zapowiadał się niezły galimatias...
w izbie przyjęć cisza i spokój...
jedna osoba pod drzwiami...
pani dr po króciutkim wywiadzie przepisała antybiotyk, 
kilka zaleceń, z zapisaniem się do poradni przyszpitalnej, trzy miesiące po kuracji, na czele, 
żadnego testu nie kazała powtarzać 
i wysłała do domu...
wychodziliśmy ze szpitala z pewnym niedosytem...
najbardziej ucieszony był Tato -  nie został w domu sam ... 
gdzieś po tygodniu przyjmowania leku Mama zaczęła czuć się lepiej,
 po dwóch miesiącach właściwie można by powiedzieć, że wszystko wróciło do normy...
trzy tygodnie przed zaplanowaną wizytą w poradni, wróciły prawie wszystkie dolegliwości  :(
co robić? 
pani internistka z przychodni niczego nie potrafiła doradzić, 
Mamę ogarnęła ogólna apatia, 
na szczęście zaczęły się różne "imprezy" na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, które tak Ją zmobilizowały, że dzisiaj jest zupełnie nieźle...
został jeszcze tydzień do wizyty...

niedziela, 15 kwietnia 2012

Goście

Jest mi bardzo miło gościć Was TU :)
W jakiś zupełnie dla mnie niezrozumiały sposób komentarze, które wpisujecie nie były dotąd widoczne...
Myślałam, że cisza, która zalegała pod postami wynika stąd, iż Nikt nie czyta ich, poza mną...
A sama sobie komentarzy pisać przecież nie muszę...
Chociaż, może to jest niezły pomysł...
Często jest tak, że coś się napisze, a potem, przy kolejnym czytaniu, przemyśleniu słów, których się użyło, ma się odczucie, że coś chciałoby się zmienić, coś dodać... 
ZAPRASZAM serdecznie!

czwartek, 12 kwietnia 2012

zawrót głowy

MM pokazuje mi, jak należy to robić. Przeżył :)
Coraz więcej forsycji...
kasztanowce też już ruszyły...
w głowie mi to wszystko pomieszało do tego stopnia, że w parku na ścieżce zdrowia weszłam na konstrukcję z bali drewnianych i zamiast kulturalnie z niej zejść zeskoczyłam wylądowawszy na kolanach...
dwa dni temu to było...
wczoraj nie mogłam chodzić po schodach...
dzisiaj już trochę lepiej z chodzeniem, ale za to coraz mocniej boli mnie łokieć i ramię...
czyżby dwudziesty pierwszy wiek już tak bardzo dawał o sobie znać???

sobota, 7 kwietnia 2012

wiosennie...

wiosennego czasu świątecznego  :)


środa, 4 kwietnia 2012

Wielki Tydzień

Tydzień zadumy
Rozmyślań
Analiz
Potrzebnych
Niezbędnych
Zbędnych
Niepotrzebnych


"...Poniedziałek, wtorek i środa Wielkiego Tygodnia są dniami w sposób szczególny poświęconymi pojednaniu..."

Koleżanka w pracy, jeszcze niedawno bliska przyjaciółka, przyszła złożyć życzenia, wyszła z pianą na ustach...
To trwa już kilka lat. 
Nie potrafi pogodzić się z myślą, że Ktoś obok może mieć ułożone życie w miarę wygodnie, 
nie musi chodzić w najmodniejszych ciuchach, 
nie zieje jadem na bliźnich, 
jest pogodny, uśmiechnięty, 
ma jeszcze rodziców, 
dzieci, które są zaradne życiowo, miłe, mądre,
awansuje w pracy nie pnąc się po plecach koleżanek,
na co dzień dopisuje mu humor i zdrowie ...

Już nie mam siły być wyrozumiała, bo ma chorą tarczycę, albo przechodzi menopauzę, albo mąż jest chory, albo córka rozstała się z przyjacielem, albo jest zmęczona pracą, bo już jest w wieku emerytalnym, ale boi się zostać z mężem w domu, więc przychodzi do pracy i z cierpiętniczą miną stara się wszystkim udowodnić, że jest niezastąpiona, a gdy zdarza się jej wpadka, jak wszystkim dookoła, zawsze znajdzie chłopca do bicia...

Pojednanie... 
Ile lat można podejmować próby wyciągnięcia ręki, dostawać po niej baty, lizać szramy, niedostrzegać złośliwości, pomijać milczeniem zaczepki, uśmiechem kwitować chamskie odzywki?
Rok, dwa, trzy, pięć...

wtorek, 3 kwietnia 2012

67


Kotka

Kotka z parapetu kilka lat mieszkała pod schodami pod blokiem...
 współmieszkańcy MM dokarmiali ją codziennie, 
chodziła z Nimi na spacery z psami, 
aż gdy inne kotki w mieszkaniu naturalnie, niestety, przerzedziły się, została zabrana z podwórka, 
a potem z Nim się wyprowadziła i teraz żyje sobie z nami jak księżniczka, 
a ja mam Kotka, na którego nie umiałam z różnych przyczyn zdecydować się przez całe życie...

kleszcz 1

pół roku temu ni stąd ni zowąd moja Mama (70+) zaczęła bardzo źle się czuć... dotąd pełna werwy, inicjatywy, chęci niesienia pomocy, z dnia na dzień traciła energię, coraz jakiś inny mięsień czy staw dawał o sobie znać...
nie pomagały gimnastyka, wzmacniające mikstury ani suplementy, w końcu któraś mniej znudzona przyjmowaniem pacjentów lekarka zapytała, czy kiedyś nie ugryzł Ją kleszcz...
okazało się, że owszem, parę lat temu...
gdy komuś o tym opowiada, spytana, gdzie Ją ugryzł, odpowiada: na cmentarzu...
brzmi to makabrycznie, ale prawdopodobnie tam to miało miejsce, natomiast została ugryziona w nogę pod pośladkiem...
jakoś go wyrwała, był rumień, nie wyglądał na wędrujący, zniknął dość szybko i wszystko odeszło w zapomnienie...
pani doktor dała więc Mamie skierowanie na test na boreliozę, za który mimo, iż w przychodni NFZ, musiała zapłacić ponad 100 zł, wynik wyszedł bardzo wysoko dodatni, ze wskazaniem natychmiastowego wykonania kolejnego testu, płatnego jeszcze więcej, więc pani doktor podpowiedziała, żeby pojechać do szpitala na oddział zakaźny...
pojechaliśmy 
cdn

niedziela, 1 kwietnia 2012

imieniny Córeczki

zupełnie przypadkowo odwiedziliśmy Córeczkę w Jej mieszkaniu...
mieliśmy tylko odebrać Ją z uczelni, złożyć życzenia, uściskać, ewentualnie pójść na spacer i podrzucić na dworzec do autobusu...
tymczasem zawieźliśmy do domu i zjedliśmy roladę...
z bitą śmietaną i truskawkami - jesteśmy wegetarianami :)
MM nacieszył się dłuższym spotkaniem...
rzuciliśmy rodzicielskim okiem, jak młodzi sobie radzą...
dostaliśmy czipsy i oliwę z oliwek na drogę powrotną - całą paczkę zjedliśmy zanim dojechaliśmy do domu...
zauważyłam, że kierowcy jakby wolniej dzisiaj jeździli,
na trasie pełnej miejscowości, właściwie złożonej z odcinków z ciągłymi ograniczeniami do 70, rzadko kiedy dotąd było tak, żeby nas wyprzedziły najwyżej trzy samochody, a w najdłuższej - wszyscy grzecznie jechali 50, jakby pierwszy był jakimś podejrzanym wozem, prowokującym do wyprzedzania, nie pamiętam, żeby w terenie zabudowanym oprócz mnie było tylu jeżdżących zgodnie z przepisami kierowców :)

senność

minęła północ...
wczoraj po południu MM wyciągnął mnie na spacer...
w ten deszcz i śnieg i zawieruchę...
musiał doładować telefon przed rozmową z Mamusią, która odbywa się codziennie o 18.45...
więc, żeby nie było, że w taką pogodę to nawet psa się na dwór nie wyrzuca (samego), zwlokłam się z sofy i poszliśmy...
ani jedna kropla deszczu nie spadła, chmury przegoniliśmy :)
weszliśmy do cukierni i JEDNĄ napoleonkę do kawy kupiliśmy, tak przy sobocie...
mam bardzo wysoki poziom cholesterolu i dbamy o to, żeby nie przesadzać ze spożywaniem różnych cholestorolotwórczych produktów, więc raz na tydzień jedna, ale za to z najlepszej cukierni w mieście, i tylko i wyłącznie napoleonka, na pół... jeśli nie ma napoleonki, to objadamy się smakiem i dzielnie wychodzimy, dzisiaj dzielność była zbędna...
po obejrzeniu Bitwy na głosy - wynik z góry przewidziany - zmógł mnie sen...
w końcu  taki pracowity dzień miałam za sobą...
podłożyłam sobie pod bok poduszkę - gdy kładę się na prawym, jakoś dziwnie mnie wszystko ciśnie i muszę tę poduszkę umiejętnie ułożyć - na lewym wszystko jest w porządku...
gdy się ocknęłam - lekko połamana - nogi miałam wsunięte pod stolik komputerowy -  Kotek przytulony do poduszki, MM nadal przy komputerze - gdy zasypiałam pracował, w tle oglądając jakiś horror...
- Ale usłyszałem wiadomość!
- ???
- Radwańską przyłapano na dopingu.
- No to pięknie!
Wstał i z rozradowaniem na twarzy podszedł do mnie:
- Wiadomość dnia, zwłaszcza, że dzisiaj pierwszy kwietnia!
Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to imieniny Córki MM...
I nagle olśnienie!
- O, nie!
- Czekałem, aż się obudzisz, będziesz nieprzytomna, będę miał większe szanse...
Dotąd, to ja coś zawsze wymyślałam, a ponieważ prawdomówność to drugie imię MM, nie zdarzyło się, żeby mnie jakkolwiek nabrał. A tu proszę, wyrabia się przy mnie...

Leżą teraz OBOK mnie, Jeden na Drugim, Jeden mruczy z zadowolenia, że jest głaskana, a Drugi zadowolony z uśmiechem początkującego oszusta... 
patrzą na mnie z czułością Obydwoje...

Zaczął się kolejny dzień odpoczynku... 
Chyba słyszę krople deszczu spływające po naszych pochylonych szybach, ale całkiem cicho, głośniejsze jest mruczenie Kotka...

sobota, 31 marca 2012

Witam!

za oknem szaruga...
Kot śpi pod stolikiem z laptopem...
tzn. laptop leży na stoliku, a Kot leży pod stolikiem...
zwinięta w kłębek, bo znów zrobiło się zimnawo, przykryłam Ją poduszką...
MM [Mój Mąż] pracuje OBOK...
obiad gotowy, przywieziony wczoraj od Mamy MM...
mogłabym zacząć jakieś porządkowanie tego i owego - nawet taki plan rano miałam - ale nie chce mi się...
wolałam założyć swój blog...
tylko właściwie po co?
pełno jest ich w sieci...
Kto przyjdzie czytać o Kocie, MM, widoku za oknem...
zaraz, zaraz, nazwałam go "Melisowanie, czyli wyciszanie" właśnie po to, żeby rozsiewać spokój i wyciszone emocje, które we mnie znalazły sobie miejsce i mam ich tyle, że mogłabym Innym pomóc w odnajdywaniu Siebie...
mnie bardzo pomógł MM...
mimo, że zanim się spotkaliśmy, myślałam, że jestem absolutnie wewnętrznie zharmonizowana...
a poza tym, pisząc porządkuje się sobie To i Owo,
więc może jednak najbardziej dla Siebie,
a przy okazji i dla ... Ciebie...