
w sobotę, z MM,
Tato został w domu sam, spanikowany, co zrobi, gdy Mamę zatrzymają w szpitalu [ma cukrzycę, Mama codziennie kilka razy bada Mu poziom cukru, przestrzegają diet, każde swojej, boli Go kręgosłup, dwa koty]
zapowiadał się niezły galimatias...
w izbie przyjęć cisza i spokój...
jedna osoba pod drzwiami...
pani dr po króciutkim wywiadzie przepisała antybiotyk,
kilka zaleceń, z zapisaniem się do poradni przyszpitalnej, trzy miesiące po kuracji, na czele,
żadnego testu nie kazała powtarzać
i wysłała do domu...
wychodziliśmy ze szpitala z pewnym niedosytem...
najbardziej ucieszony był Tato - nie został w domu sam ...

gdzieś po tygodniu przyjmowania leku Mama zaczęła czuć się lepiej,
po dwóch miesiącach właściwie można by powiedzieć, że wszystko wróciło do normy...
trzy tygodnie przed zaplanowaną wizytą w poradni, wróciły prawie wszystkie dolegliwości :(
co robić?
pani internistka z przychodni niczego nie potrafiła doradzić,
Mamę ogarnęła ogólna apatia,
na szczęście zaczęły się różne "imprezy" na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, które tak Ją zmobilizowały, że dzisiaj jest zupełnie nieźle...
został jeszcze tydzień do wizyty...
No ale dalej nie wiecie na czym stoicie?
OdpowiedzUsuńA jeżeli to borelioza to może nie być wesoło.
w piątek Mama jedzie do poradni...
UsuńOdpisuję Ci tutaj na Twój koment u mnie.
OdpowiedzUsuńMelisko jestem pragmatyczką aż do bólu. Od dawna wiedziałam, że prawdopodobnie tak się stanie, nie brałam tylko pod uwagę ubezpieczenia.
Nie przysługuje mu nic i znikąd, co najwyżej ja w zakładzie pracy mogę zapomogę dostać.
Wszystko inne odpada.
Czy będzie dalsza część opowieści o kleszczach?
OdpowiedzUsuńbardzo zaciekawiłamnie ta opowieść
pozdrawiam Arkona
pewnie będzie, Arkono, mam tylko nadzieję, że Mama nie ma boreliozy ...
Usuń