niedziela, 29 kwietnia 2012
piątek, 27 kwietnia 2012
kleszcz 3
Dzisiejsza wizyta Mamy w poradni przebiegła szybko i sprawnie...
Opowiedziała panu dr, że miała załamanie formy trzy tygodnie temu, traciła władzę w nogach i w rękach, ale pomału wróciła do normy.
Pobrano Jej krew do wykonania testów, zapisano za 5 tygodni na kolejną wizytę i zalecono dbanie o siebie i obserwowanie organizmu.
Pochwalono, że samo się zdrowie naprawiło.
Uświadomiono, że tak często będzie się zdarzało, bo bakteria siedzi i się czai, kiedy się objawić i poszaleć, albo sobie grzecznie śpi i nie ujawnia ...
Niczego konstruktywnego...
I o co tu chodzi???
środa, 25 kwietnia 2012
niedziela, 22 kwietnia 2012
kleszcz 2

w sobotę, z MM,
Tato został w domu sam, spanikowany, co zrobi, gdy Mamę zatrzymają w szpitalu [ma cukrzycę, Mama codziennie kilka razy bada Mu poziom cukru, przestrzegają diet, każde swojej, boli Go kręgosłup, dwa koty]
zapowiadał się niezły galimatias...
w izbie przyjęć cisza i spokój...
jedna osoba pod drzwiami...
pani dr po króciutkim wywiadzie przepisała antybiotyk,
kilka zaleceń, z zapisaniem się do poradni przyszpitalnej, trzy miesiące po kuracji, na czele,
żadnego testu nie kazała powtarzać
i wysłała do domu...
wychodziliśmy ze szpitala z pewnym niedosytem...
najbardziej ucieszony był Tato - nie został w domu sam ...

gdzieś po tygodniu przyjmowania leku Mama zaczęła czuć się lepiej,
po dwóch miesiącach właściwie można by powiedzieć, że wszystko wróciło do normy...
trzy tygodnie przed zaplanowaną wizytą w poradni, wróciły prawie wszystkie dolegliwości :(
co robić?
pani internistka z przychodni niczego nie potrafiła doradzić,
Mamę ogarnęła ogólna apatia,
na szczęście zaczęły się różne "imprezy" na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, które tak Ją zmobilizowały, że dzisiaj jest zupełnie nieźle...
został jeszcze tydzień do wizyty...
niedziela, 15 kwietnia 2012
Goście
Myślałam, że cisza, która zalegała pod postami wynika stąd, iż Nikt nie czyta ich, poza mną...
A sama sobie komentarzy pisać przecież nie muszę...
Chociaż, może to jest niezły pomysł...
Często jest tak, że coś się napisze, a potem, przy kolejnym czytaniu, przemyśleniu słów, których się użyło, ma się odczucie, że coś chciałoby się zmienić, coś dodać...
ZAPRASZAM serdecznie!
czwartek, 12 kwietnia 2012
zawrót głowy
kasztanowce też już ruszyły...
w głowie mi to wszystko pomieszało do tego stopnia, że w parku na ścieżce zdrowia weszłam na konstrukcję z bali drewnianych i zamiast kulturalnie z niej zejść zeskoczyłam wylądowawszy na kolanach...
dwa dni temu to było...
wczoraj nie mogłam chodzić po schodach...
dzisiaj już trochę lepiej z chodzeniem, ale za to coraz mocniej boli mnie łokieć i ramię...
czyżby dwudziesty pierwszy wiek już tak bardzo dawał o sobie znać???
sobota, 7 kwietnia 2012
środa, 4 kwietnia 2012
Wielki Tydzień
Tydzień zadumy
Rozmyślań
Analiz
Potrzebnych
Niezbędnych
Zbędnych
Niepotrzebnych
"...Poniedziałek, wtorek i środa Wielkiego Tygodnia są dniami w sposób szczególny poświęconymi pojednaniu..."
Koleżanka w pracy, jeszcze niedawno bliska przyjaciółka, przyszła złożyć życzenia, wyszła z pianą na ustach...
To trwa już kilka lat.
Nie potrafi pogodzić się z myślą, że Ktoś obok może mieć ułożone życie w miarę wygodnie,
nie musi chodzić w najmodniejszych ciuchach,
nie zieje jadem na bliźnich,
jest pogodny, uśmiechnięty,
ma jeszcze rodziców,
dzieci, które są zaradne życiowo, miłe, mądre,
awansuje w pracy nie pnąc się po plecach koleżanek,
na co dzień dopisuje mu humor i zdrowie ...
Już nie mam siły być wyrozumiała, bo ma chorą tarczycę, albo przechodzi menopauzę, albo mąż jest chory, albo córka rozstała się z przyjacielem, albo jest zmęczona pracą, bo już jest w wieku emerytalnym, ale boi się zostać z mężem w domu, więc przychodzi do pracy i z cierpiętniczą miną stara się wszystkim udowodnić, że jest niezastąpiona, a gdy zdarza się jej wpadka, jak wszystkim dookoła, zawsze znajdzie chłopca do bicia...
Pojednanie...
Ile lat można podejmować próby wyciągnięcia ręki, dostawać po niej baty, lizać szramy, niedostrzegać złośliwości, pomijać milczeniem zaczepki, uśmiechem kwitować chamskie odzywki?
Ile lat można podejmować próby wyciągnięcia ręki, dostawać po niej baty, lizać szramy, niedostrzegać złośliwości, pomijać milczeniem zaczepki, uśmiechem kwitować chamskie odzywki?
Rok, dwa, trzy, pięć...
wtorek, 3 kwietnia 2012
Kotka
współmieszkańcy MM dokarmiali ją codziennie,
chodziła z Nimi na
spacery z psami,
aż gdy inne kotki w mieszkaniu naturalnie, niestety, przerzedziły się,
została zabrana z podwórka,
a potem z Nim się wyprowadziła i teraz żyje
sobie z nami jak księżniczka,
a ja mam Kotka, na którego nie umiałam z różnych
przyczyn zdecydować się przez całe życie...
kleszcz 1
pół roku temu ni stąd ni zowąd moja Mama (70+) zaczęła bardzo źle się czuć... dotąd pełna werwy, inicjatywy, chęci niesienia pomocy, z dnia na dzień traciła energię, coraz jakiś inny mięsień czy staw dawał o sobie znać...
nie pomagały gimnastyka, wzmacniające mikstury ani suplementy, w końcu któraś mniej znudzona przyjmowaniem pacjentów lekarka zapytała, czy kiedyś nie ugryzł Ją kleszcz...
okazało się, że owszem, parę lat temu...
brzmi to makabrycznie, ale prawdopodobnie tam to miało miejsce, natomiast została ugryziona w nogę pod pośladkiem...
jakoś go wyrwała, był rumień, nie wyglądał na wędrujący, zniknął dość szybko i wszystko odeszło w zapomnienie...
pani doktor dała więc Mamie skierowanie na test na boreliozę, za który mimo, iż w przychodni NFZ, musiała zapłacić ponad 100 zł, wynik wyszedł bardzo wysoko dodatni, ze wskazaniem natychmiastowego wykonania kolejnego testu, płatnego jeszcze więcej, więc pani doktor podpowiedziała, żeby pojechać do szpitala na oddział zakaźny...
pojechaliśmy
cdn
niedziela, 1 kwietnia 2012
imieniny Córeczki
zupełnie przypadkowo odwiedziliśmy Córeczkę w Jej mieszkaniu...
mieliśmy tylko odebrać Ją z uczelni, złożyć życzenia, uściskać, ewentualnie pójść na spacer i podrzucić na dworzec do autobusu...
tymczasem zawieźliśmy do domu i zjedliśmy roladę...
z bitą śmietaną i truskawkami - jesteśmy wegetarianami :)
z bitą śmietaną i truskawkami - jesteśmy wegetarianami :)
MM nacieszył się dłuższym spotkaniem...
rzuciliśmy rodzicielskim okiem, jak młodzi sobie radzą...
dostaliśmy czipsy i oliwę z oliwek na drogę powrotną - całą paczkę zjedliśmy zanim dojechaliśmy do domu...
zauważyłam, że kierowcy jakby wolniej dzisiaj jeździli,

senność
w ten deszcz i śnieg i zawieruchę...
musiał doładować telefon przed rozmową z Mamusią, która odbywa się codziennie o 18.45...
więc, żeby nie było, że w taką pogodę to nawet psa się na dwór nie wyrzuca (samego), zwlokłam się z sofy i poszliśmy...
ani jedna kropla deszczu nie spadła, chmury przegoniliśmy :)
weszliśmy do cukierni i JEDNĄ napoleonkę do kawy kupiliśmy, tak przy sobocie...
mam bardzo wysoki poziom cholesterolu i dbamy o to, żeby nie przesadzać ze spożywaniem różnych cholestorolotwórczych produktów, więc raz na tydzień jedna, ale za to z najlepszej cukierni w mieście, i tylko i wyłącznie napoleonka, na pół... jeśli nie ma napoleonki, to objadamy się smakiem i dzielnie wychodzimy, dzisiaj dzielność była zbędna...
po obejrzeniu Bitwy na głosy - wynik z góry przewidziany - zmógł mnie sen...
w końcu taki pracowity dzień miałam za sobą...
podłożyłam sobie pod bok poduszkę - gdy kładę się na prawym, jakoś dziwnie mnie
wszystko ciśnie i muszę tę poduszkę umiejętnie ułożyć - na lewym
wszystko jest w porządku...
- Ale usłyszałem wiadomość!
- ???
- Radwańską przyłapano na dopingu.
- No to pięknie!
Wstał i z rozradowaniem na twarzy podszedł do mnie:
- Wiadomość dnia, zwłaszcza, że dzisiaj pierwszy kwietnia!
Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to imieniny Córki MM...
I nagle olśnienie!
I nagle olśnienie!
- O, nie!
Dotąd, to ja coś zawsze wymyślałam, a ponieważ prawdomówność to drugie imię MM, nie zdarzyło się, żeby mnie jakkolwiek nabrał. A tu proszę, wyrabia się przy mnie...

patrzą na mnie z czułością Obydwoje...
Zaczął się kolejny dzień odpoczynku...
Chyba słyszę krople deszczu spływające po naszych pochylonych szybach, ale całkiem cicho, głośniejsze jest mruczenie Kotka...
Subskrybuj:
Posty (Atom)